Monety, o których nie śniło się królom
Gdyby Józef Majnert poprzestał na podrabianiu poszukiwanych przez kolekcjonerów monet historycznych, zapewne nie zyskałby nieśmiertelnej sławy...
Po wejściu do pierwszej sali krakowskiego Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego od razu rzuca się w oczy wyrastająca z podłogi gablotka z jedną zaledwie monetą. Zwiedzających oddziela od dukata (czy też florena) Władysława Łokietka grube, zapewne pancerne szkło, pozwalające obejrzeć niewielki złoty krążek z obu stron. Tylko dwie monety w tej fantastycznej kolekcji zasłużyły na taką indywidualną ekspozycję. Drugą jest denar Bolesława Chrobrego „Gnezdun Civitas”, wybity prawdopodobnie z okazji Zjazdu Gnieźnieńskiego w 1000 roku. Ich specjalny status wynika z absolutnej wyjątkowości – to jedyne znane egzemplarze na świecie. Centralne miejsce wyeksponowania wskazuje, że monecie z okresu zjednoczenia Królestwa Polskiego przyznano jednak symboliczny numizmatyczny prymat. Granicząca z amokiem ekscytacja powieściowego dyrektora Marczaka na wieść o możliwości istnienia drugiego dukata Łokietka tym bardziej nie będzie dziwić, gdy pozna się niesamowite okoliczności odnalezienia tej monety. I dobrze obrazuje wyjątkowe emocje, jakie wśród numizmatyków wzbudzały (i wciąż wzbudzają) najrzadsze egzemplarze.
Legendarna złota moneta
Odnaleźli [ją] chłopi podczas prac ziemnych w okolicach Bochni w 1847 roku. Z ich rąk trafiła ona do lokalnego żydowskiego złotnika, który skupował od okolicznej ludności złote albo srebrne...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)








